poniedziałek, 23 lipca 2012

"Koniecznie musiałam znaleźć sobie przyjaciół..."




«(...) Koniecznie musiałam znaleźć sobie przyjaciół. Zajęłam się więc tym jak najszybciej i teraz, a mamy październik, mam ich sporą grupkę. Znam w Rzymie dwie Elizabeth, nie licząc mnie. Obie są Amerykankami, obie pisarkami. Pierwsza jest autorką powieści, a druga pisze o jedzeniu. Ta druga ma mieszkanie w Rzymie, dom w Umbrii, męża Włocha i pracę, która wymaga od niej podróżowania po całej Italii, zajadania się różnymi potrawami i opisywania ich w „Gourmet” (...). Nic dziwnego, że zna wszystkie miejsca w Rzymie, gdzie można dobrze zjeść. (...) Niedawno zabrała mnie na lunch i zjadłyśmy nie tylko jagnięcinę z truflami oraz carpaccio nadziewane musem orzechowym, ale też egzotyczne marynowane lampascione, które jest - jak każdy wie - cebulką dzikiego hiacynta.


Oczywiście teraz jestem już zaprzyjaźniona z Giovannim i Dariem, bliźniakami jak z bajki od dwustronnej wymiany językowej. Wdzięk Giovanniego w mojej opinii czyni go skarbem narodowym Włoch. Na zawsze zjednał sobie moją  sympatię już pierwszego wieczoru, ledwie się poznaliśmy. Wściekałam się coraz bardziej, ponieważ nie mogłam znaleźć potrzebnych mi włoskich słów, a on wtedy położył mi rękę na ramieniu i powiedział: „Liz, kiedy uczysz się czegoś nowego, musisz być dla siebie bardzo uprzejma”. Czasami mi się wydaje, że jest starszy ode mnie, ma taki uroczysty wyraz twarzy, skończone studia filozoficzne i zdecydowane poglądy polityczne. Próbuję go rozśmieszyć, ale Giovanni nie zawsze chwyta moje dowcipy. 
Trudno jest wyczuć humor w obcym języku. Szczególnie kiedy się jest takim poważnym młodym człowiekiem jak Giovanni. Wczoraj wieczorem powiedział do mnie: „Kiedy stosujesz ironię, nigdy nie nadążam. Jestem wolniejszy. Jakbyś ty była błyskawicą, a ja grzmotem”. (...)


Rzadko widuję Daria, drugiego bliźniaka, choć spędza on mnóstwo czasu z Sofie. Sofie to moja najlepsza przyjaciółka z kursu językowego; na pewno jest osobą, z którą każdy na miejscu Daria chciałby spędzać czas. (...) Ku przerażeniu rodziny i zdumieniu kolegów, właśnie wzięła czteromiesięczny urlop z dobrej pracy w jakimś szwedzkim banku tylko dlatego, że chciała przyjechać do Rzymu i nauczyć się tego pięknego języka, jakim jest włoski. Codziennie po zajęciach siadamy z Sofie nad Tybrem, jemy lody i razem się uczymy. Właściwie trudno to, co robimy, nazwać  „nauką”. Bardziej przypomina to wspólne rozkoszowanie się włoskim - rytuał niemal religijny, a my podsuwamy sobie wzajemnie nowe wspaniałe idiomy. Na przykład dowiedziałyśmy się niedawno, że  un'amica stretta oznacza „serdeczną przyjaciółkę”. Jednak stretta dosłownie znaczy „ciasna”, jak w przypadku ubrania, choćby spódniczki. Zatem serdeczna przyjaciółka po włosku jest kimś, kogo możemy trzymać blisko, tuż przy swojej skórze, i właśnie kimś takim staje się dla mnie moja szwedzka przyjaciółeczka.(...)»




"JEDŹ, MÓDL SIĘ, KOCHAJ - czyli jak pewna kobieta wybrała się do Italii, Indii i Indonezji w poszukiwaniu wszystkiego" - ELIZABETH GILBERT, Przekład Marta Jabłońska-Majchrzak.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...